top of page
Tanzania post

W DRODZE | Podróż kamperem przez Amerykę Północną | Jukon, Alaska

Nasz pobyt w Jukonie dobiegł końca, ale z całą pewnością wrócimy tam w drodze powrotnej na południe Kanady. Terytorium to ma bardzo wiele do zaoferowania i nic dziwnego, że to właśnie tam zmierzają osoby poszukujące "prawdziwej" Kanady. Kilka ostatnich dni spędziliśmy w okolicach Whitehorse, w którym sezon turystyczny rozpoczyna się dopiero zimą. Można tam obserwować zorze, biegać na nartach biegowych, jeździć na zjazdówkach lub wygrzewać się w gorących źródłach. I choć nadal trwa lato, a obserwacja zorzy w sierpniu to absolutna rzadkość, to nam się udało. Spędzaliśmy noc w miejscu, do którego nie docierało żadne sztuczne światło, noc była ciemna, a niebo czyste. Wyszłam w nocy na "szybkie" siku. Kiedy spojrzałam w górę, zobaczyłam zielone smugi na niebie. Gdzieniegdzie subtelnie falowały i tańczyły. Szybko zawołałam do Kuby: "O mamo, mamo, zorza!" . Przez kilka minut obserwowaliśmy spektakl rozgrywający się ponad naszymi głowami.


Minęły dwa dni, odkąd przekroczyliśmy granicę z USA i znaleźliśmy się w najdalej wysuniętym na północ stanie Stanów Zjednoczonych – na Alasce. Ostatnie kilometry Alaska Highway w Jukonie z perspektywy pasażera były niezwykle męczące, natomiast dla kierowcy stanowiły swego rodzaju wyzwanie. Autostrada była w bardzo kiepskim stanie. Co kilkaset metrów zamiast asfaltu pojawiał się szuter, następnie ogromne dziury i falująca jezdnia, wznosząca samochód w powietrze. Niemniej jednak trasa była niezwykle widokowa – mijaliśmy majestatyczne góry, lasy i ogromne jeziora z wodą mieniącą się w kolorach od turkusowego po intensywnie granatowy.


Chciałoby się powiedzieć, że wraz z przekroczeniem granicy wszystko stało się piękniejsze, dziksze i rozleglejsze. Niestety, nic z tych rzeczy. Zdążyliśmy przywyknąć do świetnych miejscówek noclegowych, których znalezienie nie wymagało od nas zbyt wielu poszukiwań. Tymczasem ostatnie dwie noce spędziliśmy w bardzo przeciętnych miejscach. Pomimo długich starań nie byliśmy w stanie znaleźć niczego lepszego. Ani jeziora, ani gór, ani ryb.

Na ten moment jesteśmy absolutnie zachwyceni Jukonem, który dostarczył nam odpowiedniej dawki dzikości, piękna i natury. Mamy nadzieję, że Alaska zachwyci nas równie mocno. Za chwilę ruszamy pod lodowiec Matanuska. Jeśli przeczucie nas nie myli, wkraczamy teraz w ten rejon Alaski, do którego zmierzaliśmy. I choć pierwsze dwa dni były szare, bure i mało zachwycające, to myślę, że niebawem się to zmieni. Zawód zostanie zastąpiony zachwytem, a deszcz – słońcem.


Słońce może i wyszło, a widoki zaczęły zapełniać moją galerię w telefonie, jednak na lodowiec Matanuska nie udało nam się wejść. Nie ukrywam, byliśmy nieco zawiedzeni. Nie wynikało to z naszego braku przygotowania, a raczej z faktu, że kolejne tereny znajdują się pod zarządem rdzennych mieszkańców. Od pewnego czasu wprowadzili oni obowiązek wykupienia wycieczki z przewodnikiem – za 160 dolarów od osoby można wybrać się na trzykilometrowy spacer po lodowcu. Postanowiliśmy odpuścić sobie tę przyjemność. W planach mamy jeszcze kilka innych lodowców. Miejmy nadzieję, że tam sytuacja się nie powtórzy i będzie nam dane je podziwiać.


ree

Ruszyliśmy w kierunku Hatcher Pass, prawdziwej perełki Alaski, położonej w paśmie górskim Talkeetna. Miejsce to, niegdyś centrum alaskańskiej gorączki złota, dziś mieści Independence Mine State Historical Park – ogromną, opuszczoną kopalnię. Przełęcz Hatcher Pass leży na tyle daleko na północ, że jest doskonałym punktem do obserwacji zorzy polarnej, a jej alpejskie krajobrazy oferują jedne z najpiękniejszych panoram w dolinie Matanuska-Susitna.

Gdy dotarliśmy na miejsce, rozpoczął się jeden z najwspanialszych spektakli, jakie zafundowała nam natura: zachód słońca, który wspaniale rozlał się po okolicznych szczytach. Róże, czerwienie i dziesiątki odcieni pomarańczu skąpały ziemię na dobrych kilkadziesiąt minut. Mając świadomość, że nazajutrz pogoda ma być fatalna, chłonęliśmy ten widok każdą komórką ciała.

Poranek, choć pochmurny, był wyjątkowo klimatyczny. Szczyty, przykryte warstwą chmur niczym pierzynką, nieśmiało na nas zerkały. Planowaliśmy pójść dziś na Reed Lakes, ale po sprawdzeniu prognozy pogody zdecydowaliśmy przełożyć to na inny dzień, ponieważ za kilka godzin miało się rozpadać na dobre.

W zamian Kuba zaplanował trasę biegową, która miała nam zapewnić odpowiednią dawkę sportu i pięknych krajobrazów. Już oczami wyobraźni widzieliśmy, jak Barusia merda ogonkiem na tę wieść. Na szczyt wiodła kręta, czterokilometrowa trasa, z której mogliśmy podziwiać widoki na Summit Lake – jezioro polodowcowe.

Gdy dotarliśmy na górę, nie widzieliśmy nic poza czubkami własnych butów. Widoczność była zerowa, więc prędko zbiegliśmy na dół. Bari co chwilę odbiegała to w prawo, to w lewo, w poszukiwaniu świstaków. Jestem przekonana, że pokonała dystans dwa razy większy niż my, dlatego od kilku godzin smacznie śpi i chrapie niebywale.



Komentarze


co o nas mówią?

PAWEŁ

Super organizator, szybko ogarnął problemy z przewoźnikiem. Opiekun wyprawy to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dobrze zaplanował ruch na swieżym powietrzu, zadbał o dobre wyżywienie. Zakwaterowanie mistrzostwo, domek, sauna, grill no i jezioro. Fajnie, że organizacja wyjazdu w małych grupach. Pozdrawiam ekipę

ANNA

Byłam z Wild Man Travel w Nowej Zelandii. Bardzo podobało mi się zróżnicowanie miejsc, które zwiedzaliśmy, trekkingi (czasami bardzo wymagające weryfikowały wyobrażenie o mojej kondycji), noclegi w górskich chatkach lub w namiotach w przecudnych miejscach. Oraz wspólne gotowanie, które bardzo integrowało :) Gorąco polecam :)

ALEKSANDRA

Byłam już na kilku wyprawach z WMT i za każdym razem wracam zachwycona. Nieoczywiste miejsca, ciekawi , otwarci ludzie, atmosfera przygody, luz i elastyczność prowadzących. Polecam i sama z pewnością jeszcze skorzystam, o ile zdążę się zapisać, bo wyprawy rozchodzą się jak ciepłe bułeczki.

Kanada220821-94 (1)_edited.jpg

o nas

WILD MAN TRAVEL TO BIURO STWORZONE
Z PASJI DO PODRÓŻOWANIA

Nasze biuro podróży powstało z miłości do podróżowania i pragnienia zarażania nią innych. W roku 2020 miała miejsce pierwsza wyprawa do Nowej Zelandii. Od tego czasu dążymy do otwarcia kierunków, które nas zachwyciły i pokazania Wam świata naszymi oczami, czyli aktywnie i intensywnie. 

CO NAS WYRÓŻNIA?

  • niska cena - większością zajmujemy się osobiście (strona, eksploracja kierunków, marketing, kontakt z klientem, rezerwacje, zakup biletów itp.), co zmniejsza koszty utrzymania biura podróży, a tym samym ceny wypraw.

  • kameralne grupy - przyjacielska atmosfera.

  • oryginalne plany wypraw - osobiście eksplorujemy każdy kierunek, weryfikujemy i szukamy perełek, do których następnie Was zabieramy.

  • sprawdzeni prowadzący - zatrudniamy tylko najbliższe nam osoby, które dobrze znamy i którym możemy powierzyć Waszą podróż.

  • nazwa Wild Man Travel zobowiązuje, toteż każda wyprawa ma w sobie odrobinę "dzikości"

  • bilety lotnicze na tygodniowe wyjazdy są w pełni zwrotne do 30 dni przed wyjazdem, a także z gwarancją stałej ceny. Nieważne kiedy się zapiszesz, za lot zawsze płacisz tyle samo!


 

Kanada220821-94 (1)_edited_edited.jpg

kontakt

kubajaroszek@gmail.com  

Tel. +48 721 189 317 (Tylko wiadomości WhatsApp)

Bardzo często jesteśmy za granicą, dlatego nie odbieramy telefonów.

Dziękujemy za przesłanie!

  • Instagram
  • Whatsapp
  • Facebook
  • Youtube
bottom of page